Jest to napój makowo- miodowy z dodatkiem małych drożdżowych ciasteczek. W moim rodzinnym domu, każdego roku Mama serwowała to danie na koniec kolacji wigilijnej. Wszyscy ten napój uwielbiali. Przez wiele lat nie wiedzieliśmy, dlaczego po kolacji, wszyscy spali, jak zabici. O pasterce nie było co marzyć. Po prostu
kiedy budziliśmy się, było już za późno. Dopiero jak zaczęliśmy się zastanawiać, to okazało się, że winowajcą jest mak. Dobrze, że nie mieliśmy halucynacji. Ha, ha, ha!!!! Ale i tak zawsze , póki Mama żyła na Wigilię była potsyta ze śliżykami.
Oto przepis:
1,5 szkl. mąki, 1 dkg drożdży, 3-4 łyżki cukru, 1/4 szkl. ciepłego mleka, szczypta soli. Zrobić rozczyn z drożdży, 1 łyżki cukru i 1 łyżki mleka. Odstawić do wyrośnięcia.Do pozostałej mąki, soli i mleka dodać rozczyn i zagnieść dość twarde ciasto. Zrobić z ciasta wałeczek, pokroić na centymetrowe kawałki. Upiec w 180 st.- 10 minut.
Napój: 30 dkg maku przekręcić przez maszynkę (2x), 5-6 łyżek miodu wymieszać z 1 litrem ciepłej wody i zalać nim mak. Ochłodzić, podawać w czarkach lub kubkach, uprzednio wrzucić do napoju śliżyki.