piątek, 31 maja 2013

Bladym,mglistym świtem

Znów pobudka wczesnym porankiem. Siadam na ganku
z kubkiem pysznej kawki{z włoskiej kawiarki},zaczynam się
zastanawiać jaki obrać plan na sobotę{czyli na dziś}.
Po deszczowej nocy nad soczystą zielenią łąk wisi mgła.
W sadzie przed domem pracowite jaskółki{nazywam je szczebiotkami} łapią krwiożercze komary,dudki grasują
przed gankiem -nijak nie można się skupić.
Jutro mam zjazd rodzinny,a ja jestem w lesie z robotą.
Mamy trzy uroczystości: Dzień Matki, Dzień Dziecka i
urodziny{ trzeciego w  kolejności} wnuka. Będzie znów
dużo zamieszania i gwaru. Bardzo lubię te spotkania.
Nie są one częste, może dlatego tak miłe.Nigdy nie chciałam
mieszkać z dziećmi. Ponieważ , nauczona smutnym własnym 
doświadczeniem, wiem, że nie byłoby to zdrowe dla rodziny.
Myślę, że receptą na dobre małżeństwo, to mieszkanie 
młodych z dala od mam i teściowych. Dość filozofowania,
zaczynam planować. Tortu nie piekę-córka mnie wyręczy:to
przecież jej syn obchodzi 6-te urodziny. Ciasto {typu murzynek 
z jabłkami i gruszkami} i beziki upiekłam. Zostało "tylko"zrobić
rurki, obiad na dziś i jutro, posprzątać.....E tam,jakoś sobie
poradzę, jeszcze długi dzień .Na obiad ugotuję jak zwykle
rosół-dzieci i duże i małe go uwielbiają.Gotuję go z kilku
rodzajów mięs, przez co najmniej 4 godz. Warzywa i przyprawy
dodaję na godzinę przed końcem gotowania. Acha, jeszcze
 coś! Jak się na początku rosół zagotuje -dodaję kubek zimnej
wody i nie pozwalam, żeby się gotował bulgocząc, ma "pyrkać".
Tak,więc będzie rosół z kluskami lanymi i do wyboru jarzynowa
z młodych warzyw.Na drugie :kurczak z ryżem i surówką z marchewki i jabłka oraz "kluchy na łachu" z sosem jagodowym.
Kluchy to lekkie drożdżowe ciasto gotowane na parze.Sos 
jagodowy robię z zawekowanych leśnych jagód ze śmietaną.
Kończę pisać ,bo zastanie mnie noc.......



czwartek, 30 maja 2013

Praca po pracy c.d.

Miałam pracować sześć tygodni.
 Na drugi dzień moja zmienniczka wyjechała,
ja zaczęłam pracę. Czułam się jak dziecko we mgle.
Babcia się mnie boi, bo ja nie umiem z nią się porozumieć.
Totalna porażka! Siostrzeniec wychodzi do pracy.W opiece
nad kobietą pomaga mi mój zawód. Wykonuję czynności 
pielęgnacyjne powoli i dokładnie,co zaczyna podobać się
babci Ani. Czuję, że dam radę. Będę pracować od 7.30 do
21-22,z przerwą na obiad. Przez pierwszy tydzień jadłam
tylko chleb z masłem,piłam kawę. Kulinarne możliwości
chlebodawcy były tak samo zerowe, jak moja znajomość
języka niemieckiego. Powoli zaczynam rozumieć, co się
do mnie mówi. Postanawiam dodać sobie obowiązków.
Zaczynam gotować,sprzątać babci pokój i kuchnię.
Bardzo tęsknię za rodziną, znajomymi, językiem polskim.
Przypadkowo poznaję sąsiadkę z pochodzenia Rosjankę.
Dzięki niej dowiaduję się wielu rzeczy.Mój pracodawca to 
gej, jest bardzo bogaty, ale bardzo skąpy.Dzięki temu,
że zaczęłam dobrze gospodarzyć -polubił mnie.Pozwalał na 
dłuższe przerwy obiadowe, a ja poznałam śliczne miasto 
Dortmund. Kiedy wyjeżdżałam dał mi premię.Niestety premia 
poszła na opłacenie pośredniczki, która brała pieniądze za każdy
wyjazd.Byłam jeszcze 2 razy u babci  Ani. Odkułam się, nie powiem. Zaprzyjaźniłam się z Rosjanką Lizą,z babcią i nawet 
z pracodawcą panem Raino, pokochałam Dortmund, ale więcej
tam nie pojechałam. Zżerała mnie tęsknota za domem i Polską! 

  

wtorek, 28 maja 2013

Wspomnienie o pracy, po pracy

Wszyscy mi mówią, jak ja mam dobrze na emeryturze.A to nie było tak słodko. Na zasłużonej emeryturze jestem już od ośmiu lat.
Po przejściu na nią stałam się bogatą żebraczką{za dużo żeby 
umrzeć, za mało żeby żyć}.Zima była"za pasem" nie mieliśmy
opału,trzeba było coś wymyślić.Postanowiliśmy,że ja wyjadę do
pracy do Niemiec, a mój przyjaciel zajmie się domem.
Za tamtych czasów praca w Niemczech była "na czarno".
Jestem pielęgniarką,więc chciałam znaleźć coś w swoim
zawodzie.Dostałam od znajomej namiar na pośredniczkę.
W między czasie chodziłam na przyśpieszony kurs niemieckiego.
Boże, cóż to był za kurs! Płaciłam za parę kartek maszynopisu
ze słówkami, które będą przydatne w mojej pracy.Po kilku dniach
dostaję propozycję pracy w Dortmundzie, jako opiekunka do
94-letniej babci. Zaczęła się nowa przygoda. Na miejsce dotarłam
po 14-tu godzinach jazdy.Jak ja się bałam! Przywitał mnie 
sympatycznie wyglądający, jowialny siostrzeniec babci i poprzednia
opiekunka.Babcia spała.Jak się okazało była to ślepa,głucha i z demencją starczą, kobieta. Mieszkanie było duże,ale bardzo zaniedbane{sprzątaczką od lat była Niemka}. Do mnie należała tylko opieka nad staruszką.Gotować miał siostrzeniec babci. Wydawało się,że praca ta to "bułka z masłem"....c.d.n

poniedziałek, 27 maja 2013

Jak dobrze wstać skoro świt

I znów bardzo wczesny poranek.Plączę się po domu" bez ładu 
i składu".Ciągnie mnie do komputera.Może ktoś się odezwał?!!!!
Jest!!! Za oknem szaruga prawie jesienna, a w moim pokoiku
piękny wschód słońca.Czuję się ważna. Nie piszę tylko dla
siebie.Dziś poczułam przedsmak tego co czują prawdziwi 
pisarze.To jest tylko mój skromny blog. Bardzo się cieszę, że
żyję we współczesnym świecie.Dziękuję Małgosiu i pani Kasiu!
Dodałyście mi skrzydeł.

niedziela, 26 maja 2013

Spotkanie z Katarzyną Enerlich

Kilka dni temu, zostałam zaproszona na kolejne spotkanie
z autorem.Tym razem jest to autorka Katarzyna Enerlich.
Rok temu, Małgosia z biblioteki podrzuciła mi do przeczytania
3 książki pani Katarzyny.Pochłonęłam je błyskawicznie.
Lubię współczesną literaturę babską, ale przeważnie są to książki
 ulatujące z pamięci. Z "Prowincjami" pani Kasi było zupełnie
inaczej.To jest literatura, do której chce się wracać,ale nie 
dlatego,że się zapomniało.Jest potrzeba na nowo ją smakować.
Będzie u mnie tak traktowana jak moja ukochana " Ania z Zielonego Wzgórza"-czytana wtedy,gdy dopadają mnie
smuteczki dnia codziennego.
Autorka- cudna! Jakbym znalazła swoją "pokrewną duszę"!
Po jej wyjeździe zastanawiałyśmy się jak ją określić:
czarownica,wróżka,ale na pewno czarodziejka.Oczarowała
nas najpierw swoimi książkami,a później swoją otwartością
i swobodą w dyskusji z nami.Żal było się rozstawać!
Kupiłam jej nową "Prowincję" i już wiem,że muszę wrócić do
poprzednich, bo chcę poczuć obecność pani Kasi.
Wiem też,że nie napiszę żadnej książki,bo na mnie już jest 
za późno. Nie będę potrafiła tak pięknie ubrać w słowa,to 
o czym myślę.Będę pisać na blogu.Może ktoś będzie chciał 
to przeczytać i ocenić.Dziś jeszcze napiszę maila do pani Kasi!

niedziela, 19 maja 2013

Świąteczny poranek

Kto to widział, żeby wstawać w niedzielę o 4.45!?
Ale co tam, jakoś przeżyję.
Zrekompensuję sobie niedobór snu po południu krótką
 15-to min. drzemką.
Wczoraj przygotowałam ciasto na swój ulubiony chlebuś
na zakwasie.Od czasu gdy zamieszkałam na tej pięknej
ziemi lubelskiej, eksperymentuję z pieczeniem chleba.
Metodą prób i błędów doszłam do bardzo dobrego przepisu.
O nim napiszę później.
Chleb już upiekłam,kawę wypiłam, a teraz siedzę i dumam
nad urodą tej krainy. Z mojego ganku rozciąga się piękna
przestrzeń.Moja przyjaciółka Jadzia nazywa ten widok
"moją plazmą".Po łące za siedliskiem (też moja) chodzi
bociek, kilka metrów od ganku "grasują" dwa dudki .
Soczysta zieleń, słoneczny majowy poranek.Ktoś powie,
ale kicz! A ja za ten kicz ,od pięciu lat dziękuję nieustająco
Bogu.Nic mnie tak nie uspakaja, jak ten widok.
A oto przepis na chleb na zakwasie:
0,5 kilo mąki pszennej,0,5 szkl.otrąb,0,5szkl. mąki żytniej pełnoziarnistej, 0,5szkl.płatków owsianych,
2 łyżeczki soli,3 czubate łyżki zakwasu,1 łyżeczka cukru.
Wymieszać produkty sypkie Dodać zakwas.Wlać 0,5 szkl. ciepłej wody .Wyrobić jednolite ciasto.
Postawić w cieple na 2 godz.Odłożyć 3 łyżki zakwasu do słoika (to będzie na następny raz, wytrzymuje
2 tygodnie w lodówce),zakręcić. Ciasto włożyć do natłuszczonej blachy.Odstawić na 8-12 godz. Piec
60 min. w 200 st. Zakwas:do 10 dkg mąki żytniej wlać około 0,5 szkl .ciepłej wody.Codziennie przez
3 dni dodawać po garści mąki i tyle wody, by utrzymywała się konsystencja gęstej śmietany.
2 razy dziennie mieszać-powinno bąbelkować.Po 4 dniach zakwas pierwszy jest gotowy.
Dziś na śniadanie jajecznica na boczku(niezdrowe,ale pyszne),
sałatka z pomidorów i razowy, świeży chlebek z masełkiem.
Smacznego!!!!!!

   

wtorek, 14 maja 2013

Przyjaźń

Dziś odwiedziła nas  moja pierwsza w nowej rzeczywistości przyjaciółka. Gdy przyjechałam na Lubelszczyznę jednym z moich marzeń było spotkać choć jedną przyjaciółkę od serca. Może jestem za stara na nowe przyjaźnie, ale może się uda. Mam już jedną przyjaciółkę. Mieszka niestety 650 km ode mnie. Bardzo tęsknię za spotkaniami z nią. Teraz nasze telefony wieczorami są rozgrzane do czerwoności, ale to nie to. Dlatego szukam tutaj przyjaźni i mam nadzieję, że to co między nami zaiskrzyło to serdeczna , długotrwała przyjaźń....... 







 

poniedziałek, 13 maja 2013

O mnie

                 Najwyższy czas się przedstawić!
Jestem emerytowaną pielęgniarką,mam dorosłe dzieci,mieszkam 
na wsi na Lubelszczyźnie w małym domku. Przyjechałam do niej
ze swoim przyjacielem pięć lat temu z drugiego końca Polski.
Za sobą zamknęłam bardzo trudny okres mojego życia.
Może kiedyś wrócę wspomnieniami do tamtych lat.
Ważne jest tu i teraz .Zostałam przez wieś zaakceptowana, poznałam miłych ludzi-z perspektywą na nowe przyjaźnie.
Od roku mam laptopa z" odzysku". Od dwóch miesięcy uczyłam się obsługi komputera.To wspaniała zabawka dla emerytki.
Zawsze chciałam pisać pamiętnik (a może nawet powieść).
Podczas ostatnich zajęć założyłam bloga,którego będę traktować
jak pamiętnik. Mam nadzieję,że kogoś te moje wspominki będą
interesować. Bardzo lubię czytać, gotować, szydełkować.
Kocham ludzi.Nie lubię kłamstwa,obłudy i cwaniactwa.
Jestem patriotką,nauczył mnie tego mój Tato.


niedziela, 12 maja 2013

Obiad sobotnio- niedzielny

Wczoraj nie miałam siły, żeby coś napisać.
Było bardzo gorąco,a ja wymyśliłam dość pracochłonny obiad:
Zupa szczawiowa z ryżem(szczaw majowy-zbierany na mojej łące).
Gołąbki po cygańsku (pycha):
pół niedużej główki kapusty poszatkować drobno, posolić,odstawić na pół godziny,odcisnąć,
1-ą dużą cebulę posiekać,zeszklić na łyżce tłuszczu,wystudzić,
3/4 szklanki ryżu ugotować aldente,wystudzić,
wszystko razem wymieszać, dodać 1/2 kg.mielonego mięsa
3/4 szklanki suchej kaszy manny, 2-3 jajka. Jeszcze raz wymieszać.
Ukształtować ręką kotleciki, obsmażyć na tłuszczu.
Włożyć do żaroodpornego naczynia polać sosem pomidorowym
(może być taki z pudełka-kupiony) rozrobiony z 1/2 l.bulionem warzywnym z kostki.Wstawić do nagrzanego na 180 st. piekarnika
Piec około 1 godziny.
Bardzo lubię gotować! Domownicy to doceniają.


środa, 8 maja 2013

majowy poranek

Fajnie jest wstać o 6-ej rano,wyjść na ganek w podomce,z kubkiem kawy i posłuchać budzącej się
przyrody.
W takiej chwili nie myślę o niczym.
Mój "niby mąż" wstaje o 7-ej, kocia Inka budzi się około 9-tej.
Oto moja mała rodzinka mieszkająca na" ranczu pod dudkiem".
Dlaczego pod dudkiem?
Dlatego, że na naszym siedlisku mieszkają dwie pary ślicznych dudków.

Pamięć

Bardzo chciałam zacząć pisać, ale niestety zapomniałam jak się wchodzi się na bloga.
Tak to już jest z tą jesienią życia!