poniedziałek, 30 września 2013

Na grzyby, a może na ryby....

Mimo chłodnych nocy, nastąpił nareszcie wysyp grzybów i....grzybiarzy. Mój przyjaciel ma dwie pasje: ryby i grzyby. Dzieli je sprawiedliwie. Rano idzie na grzyby po południu jedzie na ryby. Wraca z obu wypraw "z tarczą" czyli z pełnymi rękoma.
 O grzybach pisałam. Teraz czas na ryby. Ostatnio złowił parę ładnych szczupaków. Bardzo lubię jeść ryby. Tym razem postanowiłam zrobić szczupaka w zalewie octowej. Będzie na zaś, jak znalazł w ponury dzień w zimie.



Oto jak go zrobiłam:
Szczupaka obsprawiam, filetuję, doprawiam do smaku solą i pieprzem. Odstawiam na kilka godzin, żeby przeszedł przyprawami. W tym czasie kroję dużą cebulę w piórka i podduszam na klarowanym maśle. W drugim garnku robię zalewę octową, trochę mocniejszą niż do grzybów 1:3, dodaję ziele, liść laurowy, sól i cukier. Soli dodaję do smaku, bo ryba też jest solona. Cukru musi być tyle, żeby ocet nie wykręcał na "gęby".Obtoczoną w mące rybę smażę na złoty kolor na oleju.
Filety wkładam do litrowych słoików, przekładając cebulą. Zalewam gorącą marynatą, zakręcam słoiki i czekam aż wystygną.
Chłodne wkładam do lodówki i zapominam na jakieś 3-4 tygodnie. Ryba będzie pyszna, wszystkie ości miękkie. Do takiej zalewy nadają się wszystkie gatunki ryb...


poniedziałek, 23 września 2013

Jesienna drożdżówka- czyli leniwiec ze śliwkami

Od wczoraj poprawiła się aura, więc i nastrój jak barometr poszedł do góry. Wczoraj odwiedziłam sąsiadów z "tajemniczego ogrodu". Znów się nim zachwyciłam. Jesienne barwy potęgują urodę tego miejsca. Pod modrzewiami wysypały się żółciutkie maślaki. Pani polonistka, czyli po prostu Ela, pozwala im się  panoszyć nie do jedzenia, lecz dla urody.Ta wizyta, u tych przemiłych romantyków naładowała moje życiowe akumulatory. Dziś, gdy wstałam rano i zobaczyłam piękny wschód słońca, miałam już plan na cały dzień. Nie zdenerwowali mnie nawet moi sąsiedzi, którzy odmówili wspólnego wyjazdu na zakupy. No cóż, każdy ma swoje plany. Dziś będę wybierać z ogródka pozostałą marchew i pietruszkę. Część marchwi, ponieważ nie mam piwnicy, mam już z blanszowaną i zamrożoną w zamrażarce. No, dość tych dewagacji, przechodzę do przepisu ciasta drożdżowego. Jest ono niedrogie i nie pracochłonne. Piekę je na dość dużej blaszce.
Do miski kruszymy 10 dkg drożdży, posypujemy 1 szkl. cukru, zalewamy 1 szkl.oleju oraz 3/4 szkl. mleka. Wlewamy 5 rozkłóconych jajek. Wszystko zasypujemy 4,5 szkl. mąki wymieszanej z 1 łyżeczką proszku do pieczenia. Odstawiamy na  2 godziny. Ciasto dokładnie mieszamy łyżką, wykładamy na blachę, układamy owoce ( w tym przypadku śliwki). Możemy posypać kruszonką. Ciasto wkładamy do zimnego piekarnika. Pieczemy w 180 st. przez około 60 min. To ciasto jest naprawdę dobre, nawet po kilku dniach. Właśnie je jem, zapijając pyszną poranną kawusią.....





sobota, 21 września 2013

Pikle z rancza

Od prawie tygodnia mamy wysyp (choć na razie niewielki) grzybów. Przyjaciel chodzi codziennie. Przynosi różne grzybki. Najwięcej jest młodych podgrzybków i zajączków. Jest też kilka prawdziwków. Dużo grzybów suszę, zrobiłam kilka słoików marynowanych podgrzybków. W tym roku po raz pierwszy zrobiłam pikle grzybowo- warzywne. Przepis dostałam od sąsiadki. 
Około kilograma podgrzybków umyć i obgotować w osolonym wrzątku przez 15 min. ostudzić.
Pół kilo mały małych cebulek i 2 główki czosnku obrać, 
 3 kolorowe papryki oczyścić z nasion i pokroić w paski. Zagotować 3 szkl. wody z 1 szkl. 10% octu, dodać 4 łyżki cukru, sól do smaku, 2 liście laurowe, po 10 ziarenek pieprzu i ziela angielskiego, łyżeczkę gorczycy. Warzywa z grzybami ułożyć w słoikach, zalać zimną zalewą, zakręcić i pasteryzować przez 15 min.
 Zimą sprawdzę czy są dobre. Żartowałam, już próbowałam i bardzo mi smakowały...



środa, 18 września 2013

Przesilenie letnio-jesienne

Od kilku dni pogoda nas nie rozpieszcza. Jest dżdżysto, buro i ponuro. Mam "doła", przyczepiła się do mnie jesienna depresja. Co dzień rano nie chce mi się wstać z łóżka. Wiem, że mi to przejdzie jak zwykłe przeziębienie, ale jest to bardzo męczące. Dziś zadzwoniła córka i też skarżyła się na złe samopoczucie. Myślę, że wszystkich nas dopadło przesilenie. Mój przyjaciel ma na to receptę (bo jego też brało), trzeba wstać, wypić kawę i wyruszyć do lasu. Wczoraj przyszedł mokry, ale uśmiechnięty. Przyniósł 8 podgrzybków i powiedział, że jego chandra się skończyła, bo od jutra zaczyna się w naszym lesie grzybobranie. Faktycznie, dziś z porannego zbierania przyniósł około setki ślicznych podgrzybków, a z popołudniowego niewiele mniej. Też chciałabym pójść, ale niestety mam problem z chorym kolanem. Zostanie mi więc obróbka grzybów, no i oczywiści jedzenie. Może jutro wymyślę jakiś przepis z grzybami w tle...

.

niedziela, 15 września 2013

Nutelka po polsku

Kocia nie wróciła... Widać ten jej świat jest bardzo duży, ciekawy i daleki. A mój świat toczy się dalej bez niej. Szkoda.....
Dalej robię przetwory. Wczoraj zrobiłam powidła śliwkowe z dodatkiem gorzkiej czekolady i kakao. Smakują jak nutella.
Oto przepis:
3 kg śliwek węgierek wypestkowałam, wrzuciłam do dużego garnka podlałam szklanką wody i wstawiłam do piekarnika na
2 godziny w 180 st. Około pół godziny przed końcem smażenia dodałam około 1 kg cukru (może być mniej). Trzeba starannie wymieszać, żeby śliwki zupełnie się rozpadły. Dodać 2 czekolady gorzkie i 2 łyżki ciemnego kakao. Znowu dobrze wymieszać. Przełożyć do słoików i zawekować przez 15 min. Powidła lub jak kto woli nutella będą  smacznym dodatkiem do rogalików i naleśników. Jutro się zmierzę z gruszkami, kto wie co z nich zrobię....

środa, 11 września 2013

Kocie smuteczki

Od pięciu dni moje serce płacze. Moja ukochana kotka Inka zaginęła. Mieszkała u nas od 4 lat. Zawsze w moim rodzinnym domu były jakieś zwierzęta. Gdy zaczęłam prowadzić własny, też zawsze kręcił się pod nogami kot lub pies. Lubię przyrodę, kocham zwierzęta. Gdy przyjechałam na moje ranczo, przywiozłam ze sobą jamnika Kajtka. Niestety, nie spodobał się sąsiedzkim psom i przepłacił życiem. Po roku przyniosłam do domu małą, szarą kulkę. Inka to bardzo mądra kotka, potrafi wyczuć moje nastroje. Piszę o niej jakby była, ponieważ moja przyjaciółka napisała mi w esemesie, że ona tak na chwilkę poszła w cały świat. Muszę się jakoś pozbierać.......
 

poniedziałek, 9 września 2013

Jesienny przysmak- szarlotka

W poprzednim tygodniu nie dałam rady zasiąść przed komputer, zbyt wiele miałam absorbujących zajęć i spotkań.
Po pierwsze mam w dalszym ciągu przetwórstwo owocowo-
warzywne, czyli co urosło w ogrodzie i sadzie teraz trzeba zawekować, wysuszyć, zamrozić. Praca od świtu po zmierzch, no może nie aż tyle (trochę przesadzam) . Szóstego września przypadają moje urodziny. Bardzo lubię ten dzień, jest to tylko moje święto- nigdy nie ukrywałam swojego wieku. W tym roku świętowałam przez 3 dni. Córka zorganizowała mi wyjazd do Lublina na Europejski Festiwal Smaków. Pogoda piękna, mnóstwo straganów z różnymi smakołykami prawie z całej Europy. Byłoby jeszcze lepiej, gdyby kosztowały trochę mniej. Córka z synem zaprosili mnie na obiad w restauracji przy rynku. Dobrze jest trochę odpocząć od garnków. Po spacerze pojechaliśmy do córki na uroczystą kolację z winem. Miałam mnóstwo telefonów od rodziny i przyjaciół. Do domu przyjechałam z córką i jej dwójką łobuziaków dopiero w sobotę po południu. W niedzielę znów zjazd rodzinny, więc szybko przygotowała jakieś ciasto. Tym razem nie był tort, ale zwykła szarlotka. Ciasto zrobiłam wcześniej i odłożyłam do lodówki. A oto przepis:
3 szkl. mąki zmieszać z 5-oma łyżkami cukru, cukrem waniliowym i 3 łyżeczkami proszku do pieczenia. Dodać 1 kostkę margaryny, 5 żółtek i 1 sporą łyż. smalcu. Zagnieść ciasto i wstawić do lodówki (nawet na kilka dni). 
Do szarlotki najlepsze są jabłka antonówki. Daje ich dużo ( 2 kg).  Obieram, kroję w ósemki i krótko duszę z cukrem i cynamonem- do smaku. Do wystudzonych jabłek dodaję 2 galaretki cytrynowe. Połowę ciasta ścieram na tarce (na dużych oczkach). Posypuję bułką tartą, przekładam jabłka, 5 białek ubijam z 1 szkl. cukru i 2 łyżkami mąki ziemniaczanej. Białka układam na jabłka i posypują drugą połową ciasta. Wstawiam do nagrzanego do 180 st. pieca. Piekę około 45 min. Po wystudzeniu oprószam cukrem pudrem. Ciasto wyszło dobre. Spotkanie rodzinne było jak zwykle miłe. Życie toczy się dalej.....    

wtorek, 3 września 2013

Domowy smalczyk



Letnio- jesienny poranek na mojej ganku. Zadumałam się nad
szybkością przemijania czasu. Tak niedawno cieszyłam się
urodą majowego wschodu słońca, a dziś już wrześniowy
poranek. Wczoraj moja ukochana mentorka od książek i 
komputera nareszcie wbiła mi do głowy, jak można ożywić mojego
bloga. No i mamy zdjęcie widoku z mojego ganku.
Każdą swoją nowo nabytą umiejętnością bardzo się cieszę.
W moim wieku biegle poznać możliwości komputera to dość trudne zadanie. Ale powoli, powoli spróbuję się nauczyć jak 
korzystać z dobrodziejstw techniki.
Dziś chcę zrobić nasz ulubiony domowy smalec. Robię go 
hurtowo, bo cała rodzina  nim się zajada {nawet mój siedmioletni
 wnuk}.
0,5 kg słoniny, 0,5 kg surowego boczku, 0,5 kg wędzonego
boczku lub podgardla kroję w kostkę. Wysmażam, ale żeby 
skwarki nie były twarde. W czasie smażenia kroję jedną dużą
cebulę, lekko ją solę, wrzucam do wytopionego smalcu.
Dalej całość się dusi. Kroję w drobną  kostkę nieduże, kwaśne
jabłko i 2-3 ząbki czosnku. Dodaję do smalcu i smażę jeszcze 
przez jakieś 3 min. Wyłączam gaz i dopiero teraz wsypuję
roztarty majeranek i pieprz do smaku. Gdy lekko przestygnie
rozlewam do glinianych pojemników lub słoiczków.
Smalec smakuje z razowym chlebem i kiszonym ogórkiem....