Letnio- jesienny poranek na mojej ganku. Zadumałam się nad
szybkością przemijania czasu. Tak niedawno cieszyłam się
urodą majowego wschodu słońca, a dziś już wrześniowy
poranek. Wczoraj moja ukochana mentorka od książek i
komputera nareszcie wbiła mi do głowy, jak można ożywić mojego
bloga. No i mamy zdjęcie widoku z mojego ganku.
Każdą swoją nowo nabytą umiejętnością bardzo się cieszę.
W moim wieku biegle poznać możliwości komputera to dość trudne zadanie. Ale powoli, powoli spróbuję się nauczyć jak
korzystać z dobrodziejstw techniki.
Dziś chcę zrobić nasz ulubiony domowy smalec. Robię go
hurtowo, bo cała rodzina nim się zajada {nawet mój siedmioletni
wnuk}.
0,5 kg słoniny, 0,5 kg surowego boczku, 0,5 kg wędzonego
boczku lub podgardla kroję w kostkę. Wysmażam, ale żeby
skwarki nie były twarde. W czasie smażenia kroję jedną dużą
cebulę, lekko ją solę, wrzucam do wytopionego smalcu.
Dalej całość się dusi. Kroję w drobną kostkę nieduże, kwaśne
jabłko i 2-3 ząbki czosnku. Dodaję do smalcu i smażę jeszcze
przez jakieś 3 min. Wyłączam gaz i dopiero teraz wsypuję
roztarty majeranek i pieprz do smaku. Gdy lekko przestygnie
rozlewam do glinianych pojemników lub słoiczków.
Smalec smakuje z razowym chlebem i kiszonym ogórkiem....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz