piątek, 7 czerwca 2013

Życiowa energia

Piątek to dzień, który pod koniec trwania zawsze
 zwala mnie z nóg. Tak też było i wczoraj. Kilka  tygodni
wcześniej obiecałam mojej mentorce od nauki obsługi komputera
pomoc w organizacji gminnego pikniku. Razem z koleżanką
mamy ugotować 50-cio litrowy- garnek soso-zupy.
Niestety koleżanka miała trochę problemów zawodowych,
więc zostałam praktycznie sama.Wrodzona energia z jaką się 
rzuciłam na zakupione wiktuały,nawet mnie zadziwiły.
Zanim przyszła koleżanka miałam już prawie wszystko obrane,
w moim prawdziwym piecu napalone,zostało nam "tylko"pokroić,
obsmażyć i do gara. Nie myślałam,że  będzie tego tak dużo.
Kocioł gotował się dość długo. Wyszła super zupa.Mnie smakuje!
 Jeżeli będzie smakować innym,to jutro napiszę przepis.
Na pikniku będzie konkurs na danie z rybą, więc zrobiłam 
dwa dania: sałatkę z wędzonym łososiem w tle i  morszczuka w cieście naleśnikowym podany z sosem chutnay z jabłek. Jak by to 
powiedzieli młodzi "dałam czadu".
Kiedyś mój syn spytał mnie :"matka ile ty masz lat?"
Ja odpowiedziałam, że moja powłoka cielesna ma 63 lata, a w sercu
18 lat. To by było na tyle......
.

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz