sobota, 17 sierpnia 2013

A mnie jest szkoda lata........

I znów wstałam bardzo wcześnie, tym razem obudził mnie
znajomy przyjaciela. Wybierają się razem na ryby nad Wieprz.
Już nie zasnę, więc biorę kawę, wychodzę na ganek i......
poczułam na sobie powiew zbliżającej się jesieni.
Jeszcze liście są zielone, jeszcze jaskółki szczebioczą, jeszcze
w południe piękne słońce i upał, a czuję przez skórę, że
trzeba kończyć zamykanie w słoiki "letnich uśmiechów",
czyli wekować owoce i warzywa. Właściwie, to już niewiele
z tej pracy zostało. Muszę już tylko zamarynować paprykę,
zrobić przecier z pomidorów, odparować soki z późnych
malin i ewentualnie {jeżeli się pokażą} ususzyć i zawekować
grzyby. W swojej szafie-spiżarni mam już około 200 różnych 
przetworów. Przydadzą się i dla dzieci i dla nas na zimę.
Wczoraj zrobiłam z nowych ziemniaków babkę ziemniaczaną.
Wyszła cudnie, a to znak, że już niedługo jesienne wykopki.
Babkę robię na dość dużej blaszce {25 x 35} .
Około 3 kg ziemniaków obieramy i ucieramy jak na placki.
Kroimy w kostkę i podsmażamy około pól kilo różnej
wędliny {mogą to być resztki- byle nie zepsute} i dwie cebule.
Do utartych ziemniaków dodaję sól, pieprz, majeranek i tyle
mąki, żeby ciasto było gęste. Piekarnik nagrzewamy do 200 st.
Do blachy wkładamy łyżkę smalcu i wstawiamy, żeby się 
mocno rozgrzała {wtedy babka pięknie odejdzie od blachy i będzie miała chrupiącą skórkę}. Gorącymi skwarkami zalewamy
ciasto ziemniaczane. Dobrze mieszamy i wylewamy na gorącą
blachę {uważajmy, żeby się nie oparzyć}. Wstawiamy do
piekarnika na około godzinę. Po upieczeniu przekładamy na
deskę i kroimy. Babkę można jeść bez żadnych dodatków,
ale ja kiedyś podałam ją z sosem grzybowym, a moja Mama
dawała nam do niej zimną, zabielaną kawę zbożową.
I też było dobre......
 
 



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz